Około 10 km na północny-wschód od Apt, blisko małej wioski Rustrel, położony jest Parc Naturel Le Colorado Provencal de Rustel.
Droga na górny camping i widok z niego
Parc Naturel Le Colorado Provencal
Bienvenue chez les Ch'tis Francja 2008 ;)
Prowansalskie Colorado rozciąga się na obszarze ponad 30 ha, a fascynujące krajobrazy wyżłobione zostały zarówno przez samą naturę, jak i rękoma górników wydobywających ochrę. Ziemia mieni się wszelkimi odcieniami żółci i czerwieni. Skalne reliefy obfitują w przepiękne jary, kamienne nawisy, wąwozy, jaskinie i wodospady. Krajobraz jest tu niezwykle malowniczy. Czerwone, żółte i brązowe pokłady ziemi mienią się wszelkimi odcieniami i pięknie kontrastują z bujną zielenią sosnowych lasów i błękitem prowansalskiego nieba. To wręcz magiczna kraina barw, ciesząca oczy podróżnika, niesamowitymi odcieniami żółci i czerwieni. Jeśli dodamy do tego ciszę i spokój okolicy, to mamy chęć pozostać tu na dłużej. Zatrzymujemy się na campingu. Położony jest na dwóch poziomach. Do górnego poziomu-widokowego wiedzie droga stroma na tyle, że nasz dość obciążony samochód buksuje na asfalcie pokrytym piaskiem i nie chce nas tam zabrać. Swąd palonego sprzęgła każe mi odpuścić. Po mału na hamulcu cofam się do niższej części campingu. Ogólnie to fajny i niedrogi camping. Ciszę i spokój mącą tylko cykady i para francuskich emerytów (żona jak się później okazuje - polskiego pochodzenia), narzekających na Sarkoziego i jego politykę. ;)))
Pont du Gard
Zwiedzamy akwedukt Pont du Gard. Jest to odcinek zbudowanego przez Rzymian akweduktu prowadzącego wodę ze źródeł w Uzès do Nîmes. Budowla o łącznej długości około 50 km i całkowitym spadku 17 m składała się z szeregu tuneli i mostów wzniesionych z bloków kamiennych bez użycia zaprawy. Akwedukt został zbudowany w latach 26 p.n.e. - 16 p.n.e. na polecenie Agrypy (na moście zachowała się inskrypcja z 19 p.n.e. poświęcona Agrypie).
Odcinek zwany Pont du Gard to trzypiętrowa arkada o wysokości 49 m i 27 m szerokości. Poszczególne arkady zbudowano z różnej liczby łuków: 6 w dolnej kondygnacji, 11 w środkowej, 35 w najwyższej.
Dolna część odgrywała rolę mostu przebiegającego nad rzeką Gard. Na górnej umieszczono kanał prowadzący wodę. Całkowita długość zachowanego odcinka akweduktu wynosi ok. 270 m. Spadek, typowy dla rzymskich konstrukcji, to 35 cm na 1 km. Akwedukt dostarczał wodę w ilości ok. 20 tysięcy m³ dziennie. Woda trafiała do zbiornika o średnicy 6 m, skąd rozprowadzana była do domów mieszkalnych, term i fontann.
Spacerujemy po kondygnacji Pont du Gard. Ta ogromna budowla pokazuje, że Rzymianie byli mistrzami w budowaniu akweduktów. Most ten, nie jest może cudowna marmurową budowlą jednak zachwycić się można ludzkimi zdolnościami, umiejętnościami i ciężką pracą. Dolina rzeki rozpościera się po obu stronach mostu i dopełnia wrażenia potęgi akweduktu i piękna okolicy. Bardzo duży i wygodny parking w pobliżu mostu (chociaż nie tani ) można świetnie wykorzystać przybywając tu kamperem. Wiele osób tu tak nocuje.
Couliore camping
Czas nagli, jedziemy więc do Couliore, małego miasteczka nad Morzem Śródziemnym nie opodal granicy hiszpańskiej. to niezwykle urodziwe miasteczko na przedpolu krainy Katarów. Na wzniesieniu widać twierdzę papieską, która stanowiła przyczółek dla Watykanu do walki z Katarami. Nie mogę się powstrzymać by nie wspomnieć właśnie o Katarach, bo jest to arcyciekawa historia. Posłużę się opisem ze strony: www.templariusze.org postu osmth, który odda to najlepiej.
Do Couliore z campingu prowadzi bardzo malownicza chociaż czasami niebezpieczna ścieżka.
Umocnienia obronne z czasów I i II wojny światowej.
Na wzgórzu papieski zamek - baza wypadowa do walk z Katarami.
cytuję:
"Na północny zachód od Marsylii, nad zatoką Lwa, rozciąga się stara część Langwedocji, której lud został w 1208 roku upomniany przez papieża, Innocentego III za niechrześcijańskie praktyki. w następnym roku ( 1209) papieska armia w sile 30 tysięcy żołnierzy uderzyła na ten region. Armią dowodził Szymon z Montfort, dla niepoznaki armia nosiła czerwone krzyże rycerzy odbywających krucjaty do Ziemi Świętej. Jednak cel tej wyprawy był diametralnie różny od wypraw krzyżowych. Szymon z Montfort otrzymał za zadanie wytracenie ascetycznej sekty katarów, mieszkającej w Langwedocji i będącej wedle papieża Innocentego III, oraz króla Francji Ludwika III - HERETYKAMI. Rzeź na tych terenach trwała 35 lat i pochłonęła dziesiątki tysięcy ofiar. Kulminacją wyprawy Szymona z Montfort stała się koszmarna masakra seminarium w Montsegur,
gdzie ponad 200 zakładników wbito na pal i spalono żywcem w 1244 roku.
Wedle religijnej terminologii doktryna katarów to gnoza. Ci niezwykle uduchowieni ludzie wierzyli, że duch jest czysty, a materia zbrukana. Chociaż ich przekonaniom daleko było do ortodoksji Rzymu, koszmarne obawy papiestwa dotyczyły
czegoś o wiele groźniejszego. Uważano katarów za strażników wielkiego świętego skarbu, łączącego się z fantastyczną
starożytną wiedzą. Region langwedocki tworzył rdzeń żydowskiego królestwa Septymanii z VII wieku, rządzonego przez potomka Merowingów - Wilhelma z Gellone. Cały obszar Langwedocji i Prowansji był wtajemniczony w dawne podanie o Łazarzu (Szymonie Zelocie) i Marii Magdalenie, a mieszkańcy uważali Marię za "Matkę Graala" prawdziwego chrześcijaństwa
zachodu a nie uzurpatorów z Rzymu. Katarzy dawali wyraz swojej tolerancji wobec żydowskiej i muzułmańskiej
kultury i uznawali równouprawnienie płci, związki czysto cielesne a nawet seks grupowy. Dlatego byli potępiani i z wielką pasją atakowani przez katolicką inkwizycję ( formalnie założoną w 1233 roku), oraz oskarżeni o wszelkie odmiany bluźnierstwa. Wbrew oskarżeniom osoby wezwane do złożenia zeznań mówiły tylko o Kościele miłości katarów oraz o nieugiętej wierze do Jezusa , wierzyli w Boga i Ducha Świętego, odmawiali modlitwę Pańską. Stworzyli wyjątkową społeczność z własnym systemem opieki społecznej, szkołami dla ubogich i szpitalami. Przetłumaczyli nawet Biblię na swój język - lange d'oc ( stąd nazwa regionu). Katarzy nie byli heretykami, byli po prostu nonkonformistami, głoszącymi słowo Boże bez
papieskiego certyfikatu i nie potrzebowali wyświęconych księży ani bogato zdobionych kościołów
katolickich ich sąsiadów. Św. Bernard orzekł " Żadne kazania nie są bardziej chrześcijańskie niż ich, a ich przekonania są czyste" A jedna papieska armia przybyła by pod płaszczykiem świętej misji zetrzeć tę społeczność z powierzchni ziemi. Nakaz likwidacji odnosił się nie tylko do samych mistyków katarów, ale wszystkich którzy ich wspierali - a była to większość ludu Langwedocji. Do wspomożenia świętej inkwizycji dominikańscy mnisi oskarżyli obywateli regionu o sprzeczne z naturą
praktyki seksualne. Ten zarzut doprowadził później do przeróżnych zgadywanek co do natury owych dewiacji. W istocie, oświeceni mieszkańcy Langwedocji praktykowali po prostu regulację urodzeń. Katarzy byli prawdopodobnie najbardziej cywilizowanym społeczeństwem Europy ( w tamtym czasie), w którym chłopcy i dziewczęta mieli równy dostęp do edukacji. Uczono się klasycznej literatury, filozofii i matematyki. W owym czasie prowansalska Langwedocja nie była częścią Francji, ale niezależnym państwem, a władca Tuluzy był jej zwierzchnikiem. Region był bogaty i stabilny pod względem handlowym.
Wszystko zmieniło się w 1209 roku gdy żołnierze papiescy pojawili się w tym rejonie. Centrum Langwedocji nazywało się "Albi", dlatego ta okrutna kampania zyskała miano " Krucjaty przeciwko Albigensom" Ze wszystkich kultów religijnych średniowiecza kataryzm był najmniej groźny. Katarzy znali szczególną starożytną wiedzę, byli też adeptami okultystycznego symbolizmu, sztuki mającej olbrzymie znaczenie dla Templariuszy, którzy według przekazów przetransportowali
Arkę i swoje jerozolimskie mienie do tego regionu. W Watykanie kwitło przekonanie, że Katarzy posiadają
wielki skarb znaczącego pod względem historycznym więcej niż korzenie chrześcijaństwa, stąd wyciągnięto wniosek, że Tablice Świadectwa oraz jerozolimskie manuskrypty z epoki Ewangelii muszą być ukryte w Langwedocji. Zakładano również że Katarzy mają dostęp do ważnych wiadomości, które mogą rozbić w puch podstawowe założenia ortodoksyjnego Kościoła rzymskiego. Dla zdesperowanego reżimu istniało tylko jedno rozwiązanie, padło hasło: " Zabijcie ich wszystkich"
( w pełnym brzmieniu " Zabijcie ich wszystkich, a Bóg rozpozna swoich") Rennes-de-Chateau spłynęła krwią, zginęły tysiące mieszkańców, miasto zrównano z ziemią, skarbu jednak nie odnaleziono. Kościół zastanawiał się czy przeniesiono go w trakcie napaści, czy może nadal spoczywa gdzieś ukryty.
Tak czy inaczej klątwa zawisła nad papieżem i niebezpieczeństwa nie udało się zażegnać.
Rycerze Templariusze znali odpowiedź i po rzezi w Langwedocji ich przeznaczeniem było stać się ofiarami podobnego ataku"
Pic de Bugarach
Po zwiedzaniu Couliore i jego okolic, planuję zwiedzenie Bugarach - ponoć ostatniego bastionu Katarów, a dziś miejsca, które uważane jest za Arkę w nadchodzącym końcu świata roku 2012. W tym regionie jest też słynne Rennes-le-Chateau z kościołem Marii Magdaleny. Grobowiec Marii Magdaleny i być może jej potomków w pobliżu Rennes-le-Chateau. Teoria ta związana jest z pobliską grotą Grotte du Fournet, Dite de la Madeleine czyli Miejscem Pochówku Magdaleny. Teoria ta ma licznych zwolenników i jest szeroko omawiana przez Bena Hammotta, który jak pisze w swojej książce Lost Tomb of The Knights Templar odnalazł ukryty wewnątrz góry grobowiec, gdzie leży okryte całunem Templariuszy ciało kobiety oraz znajdują sie liczne artefakty, których pilnował Sauniere. Rennes-le-Chateau stało się sławne po publikacji popularnej ksiażki Dana Browna „Kod Leonarda da Vinci”.
Niestety zwiedzanie tych miejsc byłoby szalenie czasochłonne. Odkładam je w czasie na przyszłe lata, bowiem presja towarzyszącej mi młodzieży na kąpiele w hiszpańskich wodach nie daje mi ich zrealizować ;) Udaje mi się jeszcze namówić towarzystwo na wysokogórską Andorrę. Fakt bezcłowych zakupów jest nie do podważenia. Ech... ten konsumpcjonizm... ;)
cdn...