Wiadomo powszechnie że zmiana pojazdu wymaga przetestowania go. Aby test był wiarygodny trzeba trochę kilometrów przejechać, zwłaszcza przed większą wakacyjną trasą.
Miałem w planach wypad na Grossglockner Hochalpenstrasse. Ponoć najpiękniejszą trasę alpejską. Również pobliskie wodospady i przełomy rysowały się bardzo atrakcyjnie. Baza noclegowa była już wstępnie zaakceptowana przez szefową, czyli malowniczy camping w Zell am See. Tydzień przed wyjazdem niestety leje, dwa dni przed wyjazdem leje. Z Austrii doniesienia o powodziach. Trzeba coś wymyśleć innego. Niestety pomimo że jest czerwiec to leje w całej Europie. Najbliższy region, gdzie świeci słońce to...Chorwacja. Nie, naprawdę tego nie planowałem. Tylko nie Chorwacja. Ale cóż, perspektywa słonecznych plaż, ciepłej wody przeważa. Przecież to głównie chodzi o przetestowanie nowego pojazdu. Na szczęście tkwiły mi w głowie opisy bardzo ciekawych miejsc na Istrii i we Włoszech koło Triestu. Wśród reszty domowników radocha. Tak lubią ten kraj. Jedziemy !
Polska i Słowacja leje. Węgry – to prawdziwe oberwanie chmur. Wycieraczki na max. Temperatura 9 stopni. Zagrzeb nadal zimno. Wszyscy wątpią już w prawdziwość prognoz pogody. Nagle jak by nożem odciął wraz z widokiem na Rijekę chmury ustępują, a termometr pnie się w górę. Trzeba włączać klimatyzację. Uff.. 26 stopni, a godzina 20.00
Na pokładzie powszechna radość i rozmowy o kostiumach kąpielowych. Okolo 21 godz. wita nas luksusowy camping Polari pod Rovinj.
Rozbijamy nasz wielki namiot pomiędzy Niemcami. Nareszcie dobrze się czuję. Raczej lubię towarzystwo naszych sąsiadów, przynajmniej zawsze miałem pozytywne doznania. Lubią czystość, porządek i wiem że noc prześpię spokojnie, bo jak cisza jest od 23.00 to jest. Tym razem też się nie pomyliłem i z jednej strony mamy parę emerytów. Póżniej mi opowiedzą że na ten camping przyjeżdżają od 30 lat, że bywali tu z dziećmi od małego. Nawet jak jechali na Włochy, czy Grecję to zawsze zatrzymywali się tu. Teraz dzieci już dorosłe, mają swoje Wohnmobile i przyczepy campingowe ;) Oni nadal mają siebie i nie wyobrażają sobie innej formy wypoczynku. Nadal ciągną swoją starą przyczepkę z sentymentu za nowiutkim Subaru.
Zmieniają więc tylko holowniki, przyczepka jest kultowa. Przypomina mi się od razu francuski film "Camping" Kto go oglądał, to wie o co chodzi ;)
Z drugiej strony też mili sąsiedzi. Tylko trochę zamknieci, (w kamperze)– dosłownie. To młoda para. On i on (tak, tak) nie więcej niż po 30 lat ;) Plus dwa psy. (psy, nie suczki). Muszę trochę hamować swoje dziewczyny, bo ich śmiechy wydają się nie mieć końca. Generalnie jest wesoło :)
Camping Polari jest ogromny. Ma bardzo długą linię brzegową. Bardzo piękną z widokiem na pobliskie wysepki. Przy końcu znajduje się też oznakowana część dla naturystów. Posiada sklep i ładny basen z widokiem na morze. Jedną z największych atrakcji moim zdaniem jest 6-ścio kilometrowy spacer z tego campingu do Rovinji. Spacerowa promenada wije się wzdłuż morza i zachwyca widokami. Samo stare miasto to już perełka Istrii. Coś nierealnie pięknego.
Pnąc się pod górę uliczkami w weneckim stylu dochodzimy do kościoła św. Eufemii górujacego nad miastem. To piękny kościoł z jeszcze piękniejszym widokiem na morze. Po wejściu do środka najbardziej rzuca się w oczy postument z pustaków i tablica informująca o zbiórce kasy na... nowy kościół ze zdjęciem makiety. To istna karkołomna karykatura budownictwa sakralnego. Brzydki jak noc nowy kościół zepsuje cały widok. Pełno tu dopisków w różnych językach mówiących np. "nie róbcie tego", "nie budujcie nowego kościoła" "stary jest najpiękniejszy" itp. Widać z tego że chorwaccy biskupi coś jak polscy guzik sobie robią z oczekiwań ludzi, tylko stawiają nowe kościoły. W głębi po prawej stronie znajduje się sarkofag Św. Eufemii, można przyjść tu, pomodlić się i dotknąć go. Ja zaś sobie myślę ileż może być świętości w młodej dziewczynie, której najpierw uprano mózg nową wiarą, a potem wykorzystano ją pośmiertnie jako męczęnnicę. Tak, tak męczęnnicy są zawsze niezbędni dla nowych wiar i podtrzymania upadających. Połamano ją w Rzymie kołem bo nie chciała wierzyć w boga Marsa. Martwą rzucono na pożarcie lwą, ale te jej nie tknęły. (pewnie najadły się już innymi). Fakt ten dla Watykanu w czasach późniejszych był wystarczającym aby Eufemię wyświęcić, a teraz w Chorwacji będzie miała nowy bardzo kosztowny kościół. Trzeba dodać do tego fakt że kraj ten poza pasem wybrzeża jest biednym krajem. Przemysł podobnie jak u nas już dawno upadł. Zastąpił go import towarów, a co za tym idzie ogromne zadłużenie kraju. Już wielkim skandalem byla nowa siedziba biskupów w Zagrzebiu. Niesłychanie droga i luksusowa. Chorwacja to taka mała Polska z taką samą bezsensowną polityką szkodzącą krajowi. Trzeba tu też napisać o innym cudzie związanym ze Św. Eufemią. Spleciony jest z IV soborem powszechnym w Chalcedonie. Podczas soboru powstał spór o wyznanie wiary i dogmatu monofizytyzmu dotyczącego pełnej boskości i pełnego człowieczeństwa Jezusa. Podczas obrad soboru nie udało się osiągnąć porozumienia. Anatolius, biskup Konstantynopola zaproponował, aby sobór przedłożył prośbę do Ducha Świętego za wstawiennictwem właśnie świętej Eufemii. Strony sporu złożyły wyznania wiary i umieściły je na 3 dni w sarkofagu świętej Eufemii w obecności cesarza Marcjana, który kazał opieczętować grób i postawił przy nim straże. Po trzech dniach spędzonych na postach i modlitwie, otwarto grób i wyznanie wiary znajdowało się w prawej ręce św. Eufemii, a dogmat o monofizytyzmie u jej stóp. Cud został zatwierdzony przez papieża św. Leona I. Dlatego dziś wszystkie dzieci w szkołach uczą się na religii że Jezus już od urodzenia miał boską naturę (byl Bogiem), a nie dopiero za jego życia uległ przemianie. Każdy odtąd kto twierdził że Jezus przyszedł na świat jako zwykły człowiek był prześladowany i często mordowany. Ech...
Rovinj to perła w koronie wśród miast Chorwacji, na pewno warto je zobaczyć, a trzeba dodać że ma również doskonałe połączenie z Wenecją. Regularnie kursuje tu szybki prom dla turystów. My nie byliśmy, ponieważ Wenecję odwiedzaliśmy już dwukrotnie, ale płynął nim kolega i był zachwycony.
W pobliżu miasta znajduje się Limski kanał. Niczym fiord wije się w poprzek wzniesień. Najlepiej podjechać samochodem od północnej strony, trzeba tylko uważać by nie przejechać zjazdu. W kilku restauracjach i knajpkach można tu pobróbować ostryg i małży. Choduje się je tu ze względu na słodką wodę, która zasila kanał. Można zakupić też od gospodaży tych ziem liczne trunki na bazie rakiji i sery.
My po trzech dniach zwijamy się i jedziemy kilka kilometrów za Triest na camping
Baia Sistiana
w Mare Pineta .
To piękne miejsce i mało znane dla Polaków. Każdy pędzi autostradą na Bibione i dalej. Tu za to mamy ogromne klify. Camping jest właśnie na nich położony. Widok zapiera dech. Plaża jest 100 m. Poniżej. Dla gości campingu kursuje tu bezpłatna kolejka na plaże. Są też świetne baseny i obsługa. My przyjechaliśmy tu jednak dla czegoś innego.
To trasa Reinera Marii Rilke. Autor ten tu właśnie pisał swe "Duino Elegie" Zaczyna się z campingu za restauracją i biegnie malowniczo grzbietami klifu do zamku. Widok zamczyska nad urwiskiem robi naprawdę wrażenie. Są tu też pozostałości bunkrów włoskich, które strzegły Triestu przed Brytyjczykami lub Austriakami. To piękna trasa i warto dla niej tu przybyć. Na koniec dnia najlepiej smakuje oryginalne wytrawne martini ;) ;)
Po kolejnych trzech dniach wracamy przez Austrię w jeden dzień do domu. Wózek sprawdził się bezbłędnie. Można teraz śmiało organizować zasadniczy wyjazd. Z racji tego że opisuję to kilka miesięcy potem, mogę powiedzieć że udał się dobrze. Obejmował mało u nas znane zakątki Francji, kraj Katarów, Andorrę i troszkę Hiszpanii. Opiszę go chyba w kilku częściach bo materiał jest dość spory i niezwykły.