Granicę przekraczamy w Budzisku. Tuż przed nią znajduje się rozległy parking z bezpłatnym hot spotem. Można sprawdzić pocztę, wysłać maile. Opuszczone budynki graniczne z rozległym pasem tzw. ziemi niczyjej są świadkami trudno przekraczalnej granicy w ostatniej historii naszych krajów.
Obecnie oprócz kantorów nikt już tu pewnie nie rezyduje. Unia Europejska złączyła Polskę i Litwę, pomimo nie tak dawnych sporów, chociaż wywołanych przez państwa trzecie. W dawnej naszej historii stanowiliśmy już przecież Unię – Unię Polsko-Litewską. Razem byliśmy wtedy największym mocarstwem w Europie. Śladów tych czasów trudno dziś szukać w Polsce za wyjątkiem oczywiście tak spektakularnego miejsca wspólnej chwały jak Grunwald, gdzie Jagiełło (wnuk Giedymina) rozniósł w proch zamiary podboju i masowej ostrej katolicyzacji ziem Litwy. Zakon Krzyżacki wcześniej wymordował prawdziwych Prusów (północno-zachodnich sąsiadów Litwy) i potem sam nazywał się Prusami, podobnie chciał postąpić z Litwą. Dziś już na słowo Prusacy nikt nie wie że tak należy nazywać lud, którego już nie ma, a nie potomków niemieckich. Dziś mało kto chce również przyznać że za potęgą Zakonu Krzyżackiego stał Watykan. Ulrich von Jungingen – Wielki Mistrz Krzyżacki miał w swych działaniach pełne poparcie stolicy apostolskiej! Zwyciężając pod Grunwaldem zapewniliśmy między innymi Litwinom swobodę wyznania własnych nazywanych pogańskimi kultów i religii. Była zatem to walka o tak podnoszone dziś w Unii Europejskiej zasady swobody religijnej. Na Litwie bowiem w XV wieku bardzo silne było Rodzimowierstwo.
Obecnie oprócz kantorów nikt już tu pewnie nie rezyduje. Unia Europejska złączyła Polskę i Litwę, pomimo nie tak dawnych sporów, chociaż wywołanych przez państwa trzecie. W dawnej naszej historii stanowiliśmy już przecież Unię – Unię Polsko-Litewską. Razem byliśmy wtedy największym mocarstwem w Europie. Śladów tych czasów trudno dziś szukać w Polsce za wyjątkiem oczywiście tak spektakularnego miejsca wspólnej chwały jak Grunwald, gdzie Jagiełło (wnuk Giedymina) rozniósł w proch zamiary podboju i masowej ostrej katolicyzacji ziem Litwy. Zakon Krzyżacki wcześniej wymordował prawdziwych Prusów (północno-zachodnich sąsiadów Litwy) i potem sam nazywał się Prusami, podobnie chciał postąpić z Litwą. Dziś już na słowo Prusacy nikt nie wie że tak należy nazywać lud, którego już nie ma, a nie potomków niemieckich. Dziś mało kto chce również przyznać że za potęgą Zakonu Krzyżackiego stał Watykan. Ulrich von Jungingen – Wielki Mistrz Krzyżacki miał w swych działaniach pełne poparcie stolicy apostolskiej! Zwyciężając pod Grunwaldem zapewniliśmy między innymi Litwinom swobodę wyznania własnych nazywanych pogańskimi kultów i religii. Była zatem to walka o tak podnoszone dziś w Unii Europejskiej zasady swobody religijnej. Na Litwie bowiem w XV wieku bardzo silne było Rodzimowierstwo.
Już pierwsze kilometry na Litewskiej ziemi oddają atmosferę spokoju. Ruch jest mały. Przekraczając granicę w Budzisku i podążając w stronę Kłajpedy, ( na terenach nie należących nigdy do Polski) trudno napotkać przy drodze kapliczki czy chrześcijańskie krzyże. Zamiast nich można zauważyć dziwne postacie wystrugane z drewna sporej wysokości. Przeważnie jawią nam się na polanach, przy lesie, nad stawami, przy rzeczkach i strumieniach. Często widać też ogromne głazy na postumentach, czy mniejsze zebrane w tajemnicze kręgi. Litwa przeżywa bowiem wielki powrót własnych prastarych wierzeń i obrzędów. Podczas gdy w Polsce debatuje się nad tym aby kolejne katolickie święto jak np. trzech króli na stałe zagościło w kalendarzu dni wolnych, na Litwie już od 24 czerwca 2005 roku dniem wolnym od pracy jest ... Święto Kupały! zwane też nocą kupalną, kupalnocką, kupałą, sobótką lub sobótkami – słowiańskie święto związane z letnim przesileniem Słońca, obchodzone w najkrótszą noc w roku, czyli najczęściej (nie uwzględniając roku przestępnego) 21 i 22 czerwca .Tak właśnie! Święto ognia, wody, słońca i księżyca, urodzaju, płodności ;) radości i miłości. Na Łotwie jest również świętem państwowym, a po odzyskaniu niepodległości 23 i 24 czerwca stały się dniami wolnymi od pracy. Podobnie w Estonii i Finlandii to najważniejsze święta w roku. Kościół, nie mogąc wykorzenić z obyczajowości ludowej corocznych obchodów pogańskiej sobótki, podjął próbę zasymilowania święta z obrzędowością chrześcijańską. Nadano kupalnocce patrona Jana Chrzciciela i zaczęto nawet zwać go Kupałą, z racji tego, że stosował chrzest w formie rytualnej kąpieli. W wyniku chrystianizacji próbowano także przenieść obchody nocy kupalnej na okres majowych Zielonych Świątek. W Polsce się to udało, ale nie na Litwie! Brawo! Obecnie rośnie lawinowo liczba ślubów w tradycyjnym obrządku branych właśnie w te dni. W ostatnim roku liczba ta przekroczyła podobno 100.
Wiadomo na pewno, że kupalnocka poświęcona jest przede wszystkim żywiołom wody i ognia, mającym oczyszczającą moc. To również święto miłości, płodności, słońca i księżyca. Na Litwie istnieje pieśń, opowiadająca jak to pierwszej wiosny po stworzeniu świata, Księżyc wziął ślub ze Słońcem. Kiedy jednak Słońce po nieprzespanej nocy poślubnej wstało i wzniosło się ponad horyzont, Księżyc je opuścił i zdradził z Jutrzenką. Od tamtej pory oba ciała niebieskie są wrogami, którzy nieustannie ze sobą walczą i rywalizują – najbardziej podczas letniego przesilenia, kiedy noc jest najkrótsza, a dzień najdłuższy.
Jedziemy zatem w towarzystwie bóstw i leśnych chochlików do Kłajpedy. Drogi są świetne, autostrada bezpłatna! Ruch mały. Wszyscy grzecznie jadą, stosując się do przepisów. Mam poczucie bezpieczeństwa. To zupełnie inaczej jak u nas. W Kłajpedzie przeprawiamy się promem na Mierzeję Kurońską. Opłata 40 Litów (jedna w obie strony). Mierzeja ta to najpiękniejsza część Litwy. Po prostu perełka! Jest to park narodowy, więc musimy zapłacić dodatkowo opłatę 20 litów.
Zmierzamy do miejscowości Nida. Jest to ostatnia miejscowość po litewskiej stronie mierzei. Dalej już Rosja. Wita nas dość drogi Nidas Kampingas – jedyny camping w Nidzie, ale wart swojej ceny. Jest czyściutki i doskonale zorganizowany. Na wzór najlepszych europejskich campingów. Sporo tu gości z Niemiec, Szwecji, Holandii i oczywiście Litwy. Z Polski tylko my. W Nidzie zachwyca czystość, zorganizowanie i przede wszystkim cisza. Nie ma tu setek budek z hot dogami, głośnych rozrywek ulicznych, sklepików itp. Jest za to śpiew ptaków przy głównym deptaku w centrum,(coś nie do pomyślenia w np. Łebie) doskonałe powietrze, za które tu się nie płaci :) można je wdychać za darmo!
Tylko tu bowiem można zobaczyć jak słońce wstaje z wody i chowa się w wodzie poruszając się po idealnym wrzecionie matematycznego horyzontu, a odbite od morza promienie słoneczne wyznaczają nam pory dnia i roku. Wierzchołek obelisku skierowany jest na Gwiazdę polarną. Runiczne odwzorowanie miesięcy, dni i godzin. Jak w prawiekach można tu poczuć że to Słońce jest Panem życia a każdy z nas jest dzieckiem natury, z uwzględnieniem jej rytmów. Siłę i rewitalizację pobieramy od natury, a nie z apteki czy kościoła. Na naturalnych tarasach widokowych można poczuć jak wiatr niosący piasek systematycznie odmierza czas naszego istnienia, zmienia nam historię w rytm wiatru i wody. Zewsząd tu obserwują nas już opisywani bogowie i dobre duchy. Szczególnie w sąsiedniej miejscowości, gdzie gromadzą się na szlaku zmierzającym na Górę Czarownic.
Na miejscowym cmentarzu w Nidzie nawet krzyże mają dziwny i specyficzny wygląd totemu pochodzącego z miejscowych legend. To kolejny ślad na wielkie trudności w chrystianizacji Litwy i Żmudzi.
Wszędzie też króluje tu biżuteria z bursztynu, którą warto tu nabyć bo takiej i w takich cenach nigdzie nie spotkamy. Nasza ładniejsza połówka będzie bardzo zadowolona. :) Inną atrakcją na Mierzei Kurońskiej jest delfinarium i muzeum morskie. Nie sposób pominąć świetnego pokazu delfinów, lwa morskiego i fok. To duży obiekt położony na przeciwległym końcu półwyspu i świetna atrakcja dla dzieci. Druga mi znana taka znajduje się dopiero w Gardalandzie we Włoszech.Po czterech dniach pobytu pora się pakować i w drogę do Druskiennik! Do super Parku Wodnego. Po drodze jeszcze zaglądamy do Trok. Znajduje się tu Trokiajski zamek, zbudowany na jednej z wysp jeziora Galwie.Otaczają go cztery jeziora: Galwie, Łuka, Totoriszkiu i Akmiana. To wspaniała budowla średniowieczna. Podczas wojny z Rosją (1650-1655) zamek został doszczętnie spalony, a potem zburzony. Dopiero w latach 90. XX w. zakończono rekonstrukcję gotyckiego zamku. Przez wieki Troki uważane były za stolicę pogańskiej, giedyminowej Litwy. Dodatkowa osobliwość Trok to śniadoskórzy Karaimowie, ściągnięci tu w średniowieczu z dalekiego Krymu. Przed wojną Troki należały do Polski, położone prawie na samej granicy z Litwą. Dziś liczą 7200 mieszkańców i podobnie jak cała Wileńszczyzna w znacznym stopniu zamieszkane są przez ludność polską. Cały teren jest tu przepiękny, bowiem znajduje się tu w okolicy 200 jezior i wzgórz polodowcowych, które tworzą wspaniałe krajobrazy. Jeśli dodamy obficie występujące tu lasy, ciszę i spokój to otrzymamy krainę jak z bajki. Czas jednak jechać dalej :)
Druskienniki prócz oczywistych sentymentów chyba dla każdego Polaka znanych, posiadają coś jeszcze – to Akwapark! Niesamowite atrakcje dla wszystkich – naprawdę dla wszystkich --AqaPark-- Nie będę opisywał, wystarczy dokładnie zobaczyć na stronie internetowej ;)
W centrum doskonały camping Druskinnikai (tani). Polecam! Poza tym znowu cisza, spokój i sentymentalne spacery nad Niemnem.
Litwa to może i mały, ale dumny kraj z Wielką duszą! Teraz nawet trochę rozumiem ich niepokój i niechęć do tych Polaków, którzy tam mieszkają, a którzy przez swoich politycznych liderów dążą do odbudowania tam prawicowych katolickich społeczności, którzy żądają budowy kościołów, nauki religii itp. Litwa obawia się takiej polskiej mniejszości, mając ujemny, prawie 3% wskaźnik urodzeń i sporą emigrację młodzieży. Już teraz liczba ludności spadła poniżej 3 mln! Zobaczymy, może te wzajemne animozje na terenach Wileńszczyzny się jakoś ułożą.
Zdecydowanie tu powrócę i to nie na tydzień. Już myślę o wyprawie przez państwa bałtyckie :) Może są jacyś chętni...? ;)
tekst i zdjęcia: tajo@vp.pl
1 komentarz:
Na prawdę lubię takie osobiste wycieczki.. Wyszystkiego po trochu, ale na pewno czuje się że autor/ka przygotował się do wyciecz\ki.. Tło historyczne jak najbardze na miejscu, brawo!!
Prześlij komentarz