Wrzesień 04-23.2020 , Podsumowanie podróży podczas pandemii : AUSTRIA, SŁOWENIA, CHORWACJA, #CZ.14

  To nasz ostatni postój przy morzu , później za Splitem wjeżdżamy na autostradę do granicy z Węgrami, taki był nasz pierwotny zamysł.  Wysz...

9 lip 2020

Minorka czyli prawdziwa oaza spokoju i natury na Balearach

Minorka to wyspa wchodząca w skład Balearów - wysp na morzu śródziemnym należących do Hiszpanii. To oaza spokoju i natury w odróżnieniu od pobliskiej Majorki, Ibizy i nawet Formentery. Większość terenu wyspy to rezerwat biosfery. Hotele tam stojące nie są wysokie. Przeważnie mają tylko jedno piętro.









 Nie jest łatwo zbudować tam kolejne. Minorka to prawdziwy okaz przyrody. Turystów nie może być tam więcej niż
 około 50 tys. Prawdziwym rarytasem jest mleko i sery, które są pozyskiwane z hodowli w naturalnych warunkach krów i owiec pasących się cały rok na pastwiskach. 


My mieliśmy przyjemność mieszkać w hotelu Sol Parc z malowniczym dostępem do czyściutkiej zatoki, do której szło się przez wydmy. Ścieżka prowadziła po drewnianym mostku by chronić gatunki drobnych zwierząt i unikalnych roślin.





Plaża jest znakomita. Czysta i kameralna. Panuje fajna atmosfera i można kąpać się w wyjątkowo czystej wodzie. Trzeba tylko zabrać jakiś "twarzowy fajny kostium" 



Znakomitą opcją jest wypożyczenie samochodu lub silniejszego skutera i objechanie samemu wyspy.
Polecamy sprawdzoną wypożyczalnię  w sąsiedniej miejscowości. Prowadzi ją miły Pan z synami. Jest około 2x tańsza niż cena w oddziale hotelowym wypożyczalni. Pan dostarczy auto na umówioną godzinę na parking przed hotelem a potem wy oddajecie w miejscowości oddalonej 5 km i on znowu was odwozi do hotelu już bezpłatnie. My płaciliśmy 35euro. Dodatkowo zatankowanie 15 litrów pozwoliło objechać nam całą wyspę.

Wypożyczalnia Arenal





Samochodzik Fiat 500 radził sobie znakomicie. Nie był to "demon szybkości" lecz nie zapominajmy że po wyspie jeździ się spokojnie i raczej wolno więc takie auto w zupełności wystarcza. ;)




Na Minorce główną atrakcją są megalityczne budowle zwane Taulami. Były one tworzone przez ludzi z tzw. kultury taulayotyckiej, rozwijającej się na Balearach od ok. 1700 r. p.n.e.



El Toro jest najwyższym szczytem Minorki - 357 metrów. To jednocześnie cel pielgrzymek. Na wzniesieniu znajduje się sanktuarium, ruiny XVII-wiecznego klasztoru z kościołem oraz monumentalna statua Chrystusa z rozłożonymi ramionami.







Białe domki, to Binibeca,  tak naprawdę część resortu Binibeca Vell wybudowanego w latach 70. XX wieku w stylu typowym dla architektury śródziemnomorskiej. W takim stylu były budowane kiedyś wioski na tej malowniczej wyspie.







 Cova d'en Xoroi –  jaskinia
To punkt na turystycznej mapie Minorki. Cova d'en Xoroi znajduje się we wnętrzu naturalnej jaskini, w Cala en Porter (na południowym wybrzeżu). Okna klubu znajdują się w połowie stromego, 50-metrowego klifu! Wnętrze jaskini, do której wchodzi się po wykutych w skale schodkach, zostało zaaranżowane na swoisty klub. Odbywają się tu dyskoteki i koncerty. Bilet wstępu około 14 eu.






Ciutadella, to położona na zachodnim wybrzeżu Minorki, dawna stolica wyspy.Teraz stanowi romantyczne miasteczko tak bardzo inne niż obecna stolica. Podziwiamy arystokratyczne rezydencje, barokowe pałace oraz średniowieczne kościoły. W sklepikach lokalne wyroby: naturalne buty, sery, wędliny itp.











Moim zdaniem najciekawsze to możliwość odkrywania niezliczonych zatok, zatoczek, dzikich plaż i niespotykanych klifów. Piękno przyrody czeka na odkrycie przez Was samych ;)







Znakomitą możliwość zwiedzania może nam dać motocykl czy większy skuter.


I na koniec dnia wybornie jest posmakować lokalnych trunków (jako składnik drinków) oraz lokalnych ciastek w kształcie ślimaczka itp.





... i uwaga! Jeśli po alkoholu w nocy zobaczycie jaszczurki na suficie to nie jest to przewidzenie. Nie róbcie im krzywdy - one zjadają komary i inne owady. Zostawcie im uchylone okno. Rano ich już nie będzie ;)



Tu polecamy obejrzeć nasz filmik z Minorki na Yotube: 



TajoActing ;)

4 cze 2017

Zachodnia Sycylia SAN VITO LO CAPO by A&G

W dzisiejszym poście postanowiłam napisać kilka słów o jednym z najbardziej malowniczych miasteczek w jakich byłam. Zapraszam na mały spacer po San Vito lo Capo - małym rajskim zakątku w północno - zachodniej Sycylii.

San Vito to miejscowość położona w prowincji Trapani co daje nam do zrozumienia, że najlepszym sposobem aby się tam dostać będzie lot bezpośrednio właśnie do Trapani (my lecieliśmy z Krakowa, na miejscu wypożyczyliśmy auto). Loty nie są drogie a zastane widoki warte swojej ceny. My odbyliśmy naszą wycieczkę w pierwszej połowie października. Osobiście polecam - jeśli komuś nie przeszkadza krótszy dzień. Pogoda była idealna - około 26 - 29 stopni, woda cieplutka a turystów mniej niż w sezonie.
Wybraliśmy to miejsce zachęceni wieloma opiniami i rankingami, w których plaża w Lo Capo zajmowała wysokie pozycje - nie zawiedliśmy się. Krajobraz zastany na miejscu był bajkowy, niczym z folderów reklamujących egzotyczne wyprawy.

Samo miasteczko jak i piękna, piaszczysta plaża znajduję się na wysuniętym cyplu. Jest to położenie o tyle ciekawe, że znajdą tam coś dla siebie amatorzy beztroskiego wylegiwania się na piasku w pobliżu restauracji i promenady, jak i szukających oddechu od zgiełku turyści. Jest to zasługa położenia w pobliżu górskiego terenu i malowniczego rezerwatu przyrody Zingaro, o którym szerzej w następnym poście. Każdy jest tam w stanie znaleźć ustronne miejsce wśród skałek w towarzystwie przepięknych widoków i południowej roślinności.

Samo miasteczko jest bardzo przyjazne dla turystów. Nie znajdziemy tam ogromnych hoteli wnoszących się do nieba, dyskotek czy ekskluzywnych, wydumanych restauracji. Jest natomiast swojsko, ludzie są przyjaźni a amatorzy włoskiej kuchni poczują się jak w niebie (pizza jaką tam jedliśmy pobiła wszystko!). Ach no i oczywiście lokalny, słodki przysmak - Cannoli czyli rurki z ciasta podobnego jak nasze faworki,  nadziane kremem z serka ricotta z kawałkami czekolady lub pistacjami (znów lokalny powód do dumy, z którego robi się krem pistacjowy - raj dla podniebienia) - pycha!

Zapraszam zatem na kilka zdjęć z tego pięknego miejsca, mam nadzieje, że poczujecie ten klimat:

















Mam nadzieję, że ten krótki wpis zachęcił do odwiedzenia tego miasteczka. Tam nie da się nudzić!


5 gru 2015

Mała wycieczka w Tatry wysokie by A&G

Pomimo tego, że mamy grudzień, dni są krótkie i pasowałoby się przygotować do Świąt, to aby odetchnąć od nerwowej pracy (#korpolajf) postanowiliśmy wziąć trzy dni urlopu i wyruszyć na małą wycieczkę w Tatry.

Zakopane- oklepane i odwiedzane przez nas już wiele razy nie pociągało już nas tak bardzo jak kiedyś. Postanowiliśmy więc poszukać noclegu w spokojnym i cichym miejscu. Nasza baza wypadowa miała miejsce w Kościelisku, na Wierchu, skąd roztaczał się piękny widok na Tatry i Śpiącego Rycerza...

Niestety góry nie przywitały nas ładną pogodą:


a Rycerz chyba gdzieś sobie poszedł.. ;)


Postanowiliśmy tego dnia pospacerować troszkę i wjechaliśmy autem na Gubałówkę- wjazd od strony Kościeliska, parking 3zł/h, -z nadzieją na małe, regionalne zakupy. ( Nie to co na Krupówkach - mówiłam, na Gubałówce mogą być swojskie wyroby.. )
Pomimo mgły byłam pewna, że coś tam znajdziemy. Jakież było nasze zdziwienie gdy dotarliśmy do celu.. Gubałówka świeciła pustkami! Minęło nas kilka miejscowych aut, grupa budowlańców stawiała dwa (zapewne) pensjonaty i przebiegł koło nas pies, na szczęście bez kulawej nogi ;)



Otwarty jeden stragan- ale nie dla turystów- Pan Góral remontował sobie miejsce pracy :)


Zawiedzeni, zjechaliśmy na dół, i chcąc- nie chcąc zakupy zrobiliśmy przy Krupówkach. Zamówienie na góralskie kapcie zrealizowane!

Po obiedzie, również przy Krupówkach ale w bardzo fajnej cenie (dwa mega duże placki ziemniaczane z oscypkiem i masełkiem czosnkowym-10,50!), ruszyliśmy do pokoju z nadzieją na lepszą pogodę, bo przecież celem naszej wycieczki nie były kapcie i placki... ;)

Hura, udało się! Następnego dnia obudziło nas piękne słonko!


Teodor też był szczęśliwy :)


Zadowoleni wyruszyliśmy w drogę poza granicę naszego kraju. Celem była Słowacja i Strbske Pleso (Szczyrbskie Jezioro).

Z Kościeliska do celu było 74km (granice przekraczaliśmy w Łysej Polanie). Jechało się pomału, krętymi górskimi drogami ale widoki umilały trasę.



Poniżej widziana z okien auta Tatrzańska Łomnica (pierwszy szczyt od lewej), początkowo jeden z celów wycieczki. Okazało się jednak, że w tych dniach kolejka linowa przechodzi konserwację.
Nie zmartwiliśmy się za bardzo, mamy teraz powód, żeby wrócić w Tatry na wiosnę!


Jak widać w Tatrach Wysokich panowała już prawdziwa zima, co w połączeniu z piękną pogodą dało przepiękne krajobrazy.

Tak oto dotarliśmy do celu. Zaparkowaliśmy auto na parkingu opisanym jako główny (1,30 EUR /h) i z pomocą miejscowych dowiedzieliśmy się w którą stronę mamy iść aby dojść do jeziora. Koniec języka za przewodnika- jak to mówią a znaków na parkingu wskazujących drogę nie było.

Po około 200m pokazały się tablice mówiące nam gdzie jesteśmy ;)




Tak trzeba pomaszerować około 10-15 minutek. Bardzo przyjemny spacerek...



Mijamy góry śniegu, piękne widoki nas zachwycają a słoneczko grzeje w buzię..




Luksusowy Grand Hotel Kempinski High Tatras położony tuż nad brzegiem jeziora:


Za około 100m zobaczyliśmy Strbske Pleso w zimowej scenerii:



Duuuużo śniegu...


... ups aż za dużo ;) 


Nieczynna już skocznia narciarska K120:





Zrobiliśmy jeszcze mały spacerek wzdłuż brzegu jeziora. Można je bez trudu obejść w koło, jednak z braku czasu oraz z powodu dużej ilości śniegu odpuściliśmy sobie.





..i wracamy na parking.




Droga powrotna to już spokojna droga do domu.

Wycieczka była krótka ale uważamy ją za udaną. Polecamy słowackie Tatry Wysokie wszystkim, którzy mają dosyć tłumów w Zakopanem. (Nawet jak padało to na Krupówkach spokojnie nie było). Szczyrbskie Jezioro jest miejscem bardzo turystycznym to zwiedzających pomimo ładnej pogody było mało i można było w pełni podziwiać uroki gór. Myślę, że chętnie tam wrócimy latem- wokół jest pełno szlaków turystycznych!


W wycieczce udział wzięli:
Ola (Lolina)
Grześ (Miśmiś)
Teodor (Miś) 


(Zdjęcia dodane przeze mnie nie były poddawane obróbce graficznej).