Wrzesień 04-23.2020 , Podsumowanie podróży podczas pandemii : AUSTRIA, SŁOWENIA, CHORWACJA, #CZ.14
To nasz ostatni postój przy morzu , później za Splitem wjeżdżamy na autostradę do granicy z Węgrami, taki był nasz pierwotny zamysł. Wysz...

6 sty 2010
Włoskie wspomnienia czyli Aniołowie w Loreto cz II.
Upał podnosi się wraz ze słoneczkiem. My wstaliśmy wcześnie rano i tak polecam każdemu, kto chce zobaczyć jak najwięcej. Tylko pechowo trafiliśmy na bardzo wysokie temperatury. Cały ruch pieszy odbywa się po tych stronach chodników, gdzie cień dają domy lub drzewa. Chodniki położone w słońcu są zupełnie puste. W cieniu tłumy wymijają się na wąskich nierzadko uliczkach.
Rzym to miasto chyba miliona skuterów i motocykli. Wiem że wielu naszym rodakom to przeszkadza, ale nie mnie! Bardzo podoba mi się ten tłum jednośladów ruszający z pozoru bezwładną masą gdy światło zmienia się na zielone. Jest w tym tumulcie jednak jakiś porządek. Niewielu rodaków zapewne umiałoby poruszać się tu motocyklem, mimo że w Polsce jeżdżą często na jednym kole i palą gumy na osiedlowych uliczkach oklaskiwani przez ich nastoletnie koleżanki. ;) Przyglądam się zatem rzymskim jednośladom. Jeżdzą bardzo szybko, ale i pewnie. Widać jak oczy raz po raz spoglądają w lusterka, a wyczucie lewej dloni na klamce sprzęgła wydaje się być perfekcyjne! Co istotne to to, że kierowcy samochodów pilnie śledzą ruch jednośladów by nikogo nie potrącić. Bardzo dużo tu kobiet na skuterach i motocyklach. Mnie szczególnie podoba się Ducati Monster. Rozpisałem się trochę o moto, bo to lubię. Marek motocykli jest tu mnóstwo i to takich nie spotykanych w Polsce: Aprilia, Cagiva, Gilera, Ducati, Malaguti, MotoGuzzi, Moto Morini, Agusta czy Bimota. Włochy słyną z marek motocykli. Dlaczego w Polsce nie mamy już żadnej marki własnej?
Jest jeden rodzaj motocyklowych jeźdzców, na których trzeba uważać. To "scipatori". Podjeżdżają w momencie, łapią za np. damską torebkę, lużno niesiony w ręku plecak lub drogi aparat i znikają w dwie sekundy. Trzeba uważać i nie dotyczy to samego Rzymu a może i bardziej południa Włoch!
Południowe Włochy to wogóle jest niezły numer, heh..:) Opiszę to innym razem.
Tymczasem zwiedzamy:
Łuk Konstantyna, który został zbudowany w roku 313 dla upamiętnienia zwycięstwa Konstantyna nad Maksencjuszem. Jest to ostatni łuk triumfalny wzniesiony na życzenie Senatu i ludu rzymskiego.
Forum Romanum ( z łaciny to rynek rzymski), centrum religijnego, politycznego i gospodarczego życia starożytnego Rzymu. Znane też jako Forum Magnum tj. plac w starożytnym Rzymie, położony u stóp Kapitolu i Palatynu. Od V wieku ulegało stopniowemu zniszczeniu. W IX, X wieku stanowiło kamieniołom gdzie łatwo pozyskiwano budulec do nowych budowli. Do XVIII wieku służyło nawet na wypas bydła. Prace wykopaliskowe rozpoczęto na początku XIX trwają do dziś.
Usta prawdy (Bocca della Verita) to marmurowa maska. Wierzy się, że kto włożył swoją dłoń do Ust i składał fałszywe świadectwo, nie mógł jej już nigdy wyjąć. Maska znajduje się w atrium Marii Panny, w kościele Cosmedin. Faktycznie usta prawdy były kiedyś pokrywą ścieku. Sprytni Biskupi w średniowieczu wpadli na pomysł umieszczenia ich w tym kościele w taki sposó, że za ścianą czychał żołdak z mieczem. Gdy według oczywiście ich osądów ktoś był czegoś tam winien siłą wsadzano mu tam rękę, którą z tyłu za ustami obcinano mieczem. - Brrr. Potworność!
Plac Wenecki jest nie tylko centrum rzymskiego życia politycznego, religijnego i społecznego lecz także punktem orientacyjnym dla zwiedzających. Tu zbiegają się najważniejsze arterie komunikacyjne miasta.
Vittoriano czyli pomnik Wiktora Emanuela II, zwany także Ołtarzem Ojczyzny. (Altare Della Patria). Jest to gigantyczna marmurowa budowla. Oddaje ona cześć pierwszemu królowi zjednoczonych Włoch za którego panowania odrodzono jedną ojczyznę wszystkich Włochów (Patrie Unitati) i wyzwolono jej obywateli od obcego panowania (Civiem Libertati).
Warto troszeczkę pomęczyć nogi i wspiąć się na taras znajdujący się pod kolumnadą, skąd można podziwiać niezapomniana panoramę Rzymu. Sama budowla to nie tylko królewski pomnik. Tu pochowano Nieznanego Żołnierza z okresu pierwszej wojny światowej oraz stworzono we wnętrzu ołtarza muzeum historyczne poświęcone zjednoczeniu Włoch (Museo Centrale del Risorgimento – można je zwiedzić za darmo).
Panteon w Rzymie (z grec. pan – wszystko, theoi –bogowie), miejsce poświęcone wszystkim bogom, to okrągła świątynia na Polu Marsowym, ufundowana przez cesarza Hadriana w 125 r. na miejscu starszej świątyni, zbudowanej ku czci boskich patronów Rzymu, zniszczonej przez pożar. Należy do najwspanialszych i najlepiej zachowanych budowli starożytnego Rzymu. Od VII w., gdy cesarz podarował Panteon papieżowi jest to katolicki kościół pw. Santa Maria ad Martyres. Dla tego też wewnątrz nie ujrzymy oryginalnych rzeżb greckich bogów, tylko figury chrześcijańskie.
Fontanna czterech rzek. Wśród wąskich uliczek starego miasta, pomiędzy Tybrem a via del Corso mieści się piękny eliptyczny plac, miejsce, do którego turyści bardzo chętnie wracają. To Piazza Navona. Pośrodku placu znajduje się jedno z najpiękniejszych dzieł sztuki baroku – Fontanna Czterech Rzek (Fontana dei Quattro Fiumi). Ogromna fontanna została wzniesiona w latach 1650-51 na polecenie papieża Innocentego X, a zaprojektował ją Jan Wawrzyniec Bernini. Nad dość dużym basenem wznosi się skała z grotą, fantazyjnie ozdobiona; czterej muskularni mężczyźni z białego marmuru znajdujący się na skale to posągi symbolizujące cztery rzeki (rzeka po włosku jest rodzaju męskiego): Nil, Ganges, Dunaj i Rio de la Plata oraz cztery wówczas znane kontynenty: Afrykę, Azję, Europę i Amerykę. Z groty wypływa osiem strumieni wody, skrząc się i migocząc w słońcu. Nad całą tą kompozycją króluje wysoki, obelisk (starorzymska imitacja obelisku egipskiego), pochodzący z ruin cyrku Maksencjusza przy via Appia Antica. Ozdobami fontanny są też elementy fauny i flory: koń, lew, krokodyl czy palma, natomiast na szczycie obelisku jest gołąb z brązu z gałązką oliwną, która jest motywem herbu ówczesnego papieża, Innocentego X. Tu ciekawostka, w Rzymie można pić wodę z fontann, jest ona czysta i nadaje się do spożycia.
Fontanna di Trevi, wł. Fontana di Trevi – najbardziej znana barokowa fontanna Rzymu. Została zbudowana z inicjatywy Klemensa XII w miejscu istniejącej wcześniej fontanny zaprojektowanej przez Leona Battiste Albertiego z 1435 r. Zasila ją woda doprowadzona akweduktem zbudowanym w 19 p.n.e. przez Agrypę, tym samym, który zasila fontannę Barcaccia znajdującą się u podnóża Schodów Hiszpańskich. Dziś znana jest też z tego, że od czasu do czasu ktoś wskakuje do niej bez ubrania (najczęściej zdesperowane gwiazdki, ale i dla zabawy zwykli Włosi)
Hiszpańskie schody- jedno z najbardziej spektakularnych, miejskich pozostałości po baroku. Schody zostały zbudowane na prośbę papieża Innocentego XIII przez Francesco De Sanctis w latach 1723-26. Kiedy wiosną kwitną kwiaty, schody są przyozdobione wazonami z azaliami.
Zbliżamy się do Zamku Anioła. To prawdziwa twierdza. Papieże ukrywali się tam w czasach buntów i zamieszek. Sama budowla jest niezwykle ciekawa i starsza od Bazyliki. Wybudowano ją jako Mauzoleum Hadriana,– grobowiec przeznaczony dla cesarza Hadriana, jego rodziny oraz następców. Wzniesiono go pod koniec życia cesarza (budowa została rozpoczęta ok. 135 r., zakończona w 139 r.), na lewym brzegu Tybru, w pobliżu Watykanu. Grobowiec wybudowany został na podstawie w kształcie kwadratu o boku 89 m i wysokości 15 m. Na niej postawiono koliste mauzoleum o wysokości 21 i średnicy 64 m przekryte kopułą.Pochowano tam m/in. Antonina Piusa, Marka Aureliusza, Septymiusza Sewera, i Karakallę. Wejście do mauzoleum prowadziło przez dromos i rampę zakończoną kwadratowym pomieszczeniem, w niszy którego umieszczono posąg cesarza. Z tego pomieszczenia spiralny korytarz prowadził do komory grobowej o wymiarach 8 x 8 m. Ściany tego pomieszczenia wyłożono marmurem a jego nisze przeznaczone były na urny z prochami zmarłych. Budowla funkcję mauzoleum pełniła do 271r, kiedy została włączona w system murów obronnych Rzymu. W czasach Teodoryka zamieniono ją na więzienie. W V wieku została przebudowana na fortecę. Pod koniec VI wieku papież Grzegorz I Wielki przemianował ją na Zamek św. Anioła (podczas zarazy panującej w Rzymie miał ujrzeć nad budynkiem Mauzoleum postać anioła z mieczem w ręku, faktycznie musiano jakoś wytłumaczyć zarazę karą Bożą i przejąć na dobre twierdzę dla potrzeb papiestwa). W 608 r. papież Bonifacy IV na szczycie budynku wzniósł kaplicę Świętego Anioła w Niebie. W 1277 papież Mikołaj III połączył zamek z Watykanem za pomocą korytarza, istniejącego do dziś. Od 1752 roku budynek zdobi rzeźba przedstawiająca anioła z mieczem. Obecnie, od roku 1933, znajduje się w nim watykańskie muzeum średniowiecznej broni. Na przeciw niej spina oba brzegi Tybru najstarszy ośmioprzęsłowy most Pons Aelius.
To tyle o Zamku Anioła, przed wejściem na plac Św. Piotra postanawiamy troszkę odpocząć, a że jest jeszcze pora sjesty, więc jest w miarę cicho i spokojnie. Tybr płynie leniwie, niosąc mało wód tego lata - susza. Można przysiąść na ławeczce i odpocząć w cieniu drzewa oliwnego. Nagle...jakiś szum z oddali. Słychać głośny śpiew tłumu! Szybko narasta. Odbija się echem. Rozpoznaję polskie słowa..."Madonno, czarna madonno ...jak dobrze Twym dzieckiem być...." Na czele młody ksiądz z gitarą w rozwianej na wietrze sutannie, na nogach sportowe buty (coś jak Wolność wiodąca lud na barykady" z obrazu Eugéne`a Delacroix), a za nim ze setka naszych z ciupagami, krzyżami, w dłoniach różańce, idą szybko, prawie biegną. Śpiewają cały czas, głosy zachrypnięte niesamowicie. Pewnie tak od Polski non stop pieśni. 1,2,3,4 sekundy – przemknęli. Uff, ... patrzę na chodnik, czy wszystkie gołębie zdążyły ucieć. Zdążyły! Pewnie są przyzwyczajone do polskich wycieczek. Zazdroszczę po cichu takiego zaangażowania i poczucia nieomylności wobec kościoła. Gdybym tak rozpalił troszkę wiarę, pewnie też bym tak maszerował nie raz – rozmyślam, ale w tym momencie moje rozważania przerywa widok młodej zakonnicy na skuterze Piaggio. Ech... to się nie uda :(
Watykan.
Przy wejściu na Plac Św. Piotra mam wrażenie że kolumnady otaczają mnie półkolistym kręgiem, jak ramiona ojca, który wyszedł na powitanie syna marnotrawnego, czyli może i mnie ? Tu lekkie letnie ciuchy ( bluzeczki i bluzki z krótkim rękawem, mini spódniczki i krótkie spodnie ) nie są mile widziane. Trzeba zachować skromność i powagę.
Historia Watykanu sięga IV wieku, kiedy cesarz rzymski przekazał biskupom Rzymu jeden ze swoich pałaców. Biskupi rzymscy zaczęli od razu walkę o status wyższości biskupa Rzymu nad pozostałymi biskupami chrześcijaństwa. Metody tej walki były bardzo dalekie od dzisiejszych metod zwanych "Fair Play". Państwo Kościelne, władane przez papieży, powstało później. Jego powstanie związane były z odkryciem tzw. darowizny Konstantyna, który jakoby miał darować papieżom Rzym wraz z okolicami. ( do dziś nie wiadomo na pewno, czy cesarz Konstantyn faktycznie tego dokonał, czy darowizna ta została później spreparowana by umocnić słabą jeszcze wtedy dominację biskupstwa Rzymu). Państwo to utrzymało się do 1870 r., kiedy to armia króla Włoch Wiktora Emmanuela II włączyła je do powstającego Królestwa Włoch. Papież nie zgodził się z tą decyzją i ogłosił się więźniem Watykanu. Dopiero w 1929 rząd włoski i Stolica Apostolska podpisali tzw. traktaty laterańskie, kończące spór.
Początkowo siedzibą papieży nie był sam Watykan lecz Lateran. Watykan był miejscem pielgrzymek do Grobu św. Piotra. Wokół już w pierwszych wiekach chrześcijaństwa zbudowano klasztory, przytułki i schroniska. Powstały też liczne kramy kupieckie obsługujące podróżujących, jak i domy publiczne, które nie należały do żadkości. Pierwsze umocnienia obejmujące bazylikę św. Piotra i Mauzoleum Hadriana (zamek anioła) zostały zbudowane podczas pontyfikatu papieża Leona IV pod koniec IX wieku. Watykan stał się miejscem, gdzie papież mógł się schronić przed najeźdźcami. Przeniesienia siedziby papieskiej na Watykan dokonał Grzegorz XI 17 stycznia 1377 po powrocie z Awinionu.
Organizacja Państwa Watykańskiego:
Państwo Watykańskie nie stanowi części Włoch, choć jest położone w obrębie Rzymu. Dostojnik wybrany na papieża i biskupa Rzymu jest jednocześnie głową Państwa Watykańskiego. Jest też ostatnim w Europie władcą absolutnym, najwyższą władzą ustawodawczą, sądowniczą i wykonawczą. Watykan ma niewielu stałych obywateli. Obywatelstwo watykańskie jest natomiast czasowo przyznawane osobom, które pełnią jakieś funkcje na rzecz Stolicy Apostolskiej. W 1994 roku Watykan miał zaledwie 475 obywateli, z czego połowa pozostawała w służbie dyplomatycznej. Około 100 osób to żołnierze Gwardii Szwajcarskiej (tracący obywatelstwo z chwilą powrotu do Szwajcarii). Pozostali obywatele to kardynałowie (w służbie czynnej i emerytowani) oraz osoby świeckie i duchowne zatrudniane przez Państwo Watykańskie. Obywatele Państwa Watykańskiego są w zasadzie wolni od podatków (poza niewielkimi świadczeniami). Mało kto wie że zgodnie z prawem międzynarodowym Państwo Watykańskie może utrzymywać wojsko, a także posiadać marynarkę wojenną i lotnictwo, jednakże z woli Pawła VI "siły zbrojne" Watykanu zostały zredukowane (w 1970 roku) do minimum; rozwiązaniu uległa Gwardia Szlachecka, Gwardia Palatyńska i Żandarmeria Pontyfikalna (które i tak od pewnego czasu pełniły funkcje czysto reprezentacyjne). Jeśli zaś chodzi o najwyższy urząd w Watykanie rozpatrywany historycznie to najlepiej świadczą tu słowa Kardynała Josepha Ratzingera, obecnego papieża Benedykta XVI , który powiedział kiedyś „Gdyby wyłącznie Duch Święty miał wpływ na wybór papieża, wielu by nim nie zostawało” .
Dzień ma się już ku końcowi, więc zmęczeni ostatkiem sił podążamy w stronę metra. Po trzech przesiadkach wracamy na camping. Jest już noc. Tylko nieliczne latarnie oświetlają nam drogę do namiotu. Trzeba jeszcze iść pod natrysk, zdjąc z siebie zmęczone ubranie (dobrze że woda gorąca – to jedyny plus tego campingu) i ... już mam wskoczyć do namiotu, a tu coś bardzo dziwnego dzieje się wewnątrz!..... Ale numer , ... w środku naszego namiotu przebywa.....
tomek
niektóre informacje: www.wikipedia.org cdn...
1 sty 2010
Włoskie wspomnienia czyli Aniołowie w Loreto cz.I
Samochód jadący po takich drogach jest jakby innym autem. Nie trzęsie, śmiga jak by był limuzyną, jest nawet szybszy i przyspiesza lepiej. To przyspieszenie to już nie zasługa włoskich autostrad, a raczej lepszego paliwa. Teraz coś naprawdę zaskakującego: jedziemy prawym pasem po trójpasmowej autostradzie i co ? ...i nic... nie ma kolein ! Gdzie tu są koleiny? Upał sięga 42 st.c, przy asfalcie mijany termometr planszowy pokazuje 56 st. My zbliżamy sie do kolejnego tira leniwie jadącego na Rzym, wyprzedzamy... ciekawe dlaczego nie zostawia kolein? W Polsce jak tylko temperatura przekroczy 34st. tirom każe się zjeżdżać na parkingi, heh...;) tu by Włochy zamarły z braku towarów, bo temperatury są wysokie przez ponad pół roku. Poprostu inna technologia, tu opłaca się budować dobrze i nie naprawiać co trochę nawierzchni, no ale u nas kto by wygrywał co roku przetargi na naprawę asfaltu?
Tak, tak, ale dość o drogach. Jeszcze wczoraj bawiliśmy się w Gardalandzie, a już za 2 godz. Będziemy w Rzymie. Ten Gardaland to ewenement na skalę światową jeśli chodzi o parki rozrywki.
Jest niesamowity i zaskakujący. Oprócz typowych atrakcji dla maluchów ma coś co zachwyca: teatr, w którym można obejżeć naprawdę na poziomie np. musicale, (nie powstydziłoby się takiego teatru żadne miasto wojewódzkie w Polsce, ba... na otwarcie przybyliby wszyscy politycy wraz z ich eminencjami), prawdziwą rewię na lodzie i delfinarium. Kiedyś byliśmy w Disneylandzie pod Paryżem, i co? ...i nic! Świat Disneya w moim przekonaniu to Super atrakcja jak Superman, pod warunkiem jeśli ktoś go lubi. Potem trochę żałowałem że nie wybraliśmy się do Parku Asterixa, bo słyszałem że jest lepszy od Disneya i też w pobliżu Paryża. Panowie animatorzy rozrywki z usa! Tu jest Europa! Tu czasami ludziska potrzebują czegoś więcej niż kaczor i jego myszka ;)...
Tak poza tym jeśli chodzi o nocleg blisko Gardalandu to nailepszym miejscem jest camping Gasparina. Położony nad pięknym jeziorem Garda, z basenami i o dziwo nie drogi. Stąd tylko 1,5 km. pieszo do parku rozrywki ( można zaoszczędzić na parkingu). Niedaleko campingu znajduje się przystań promów, skąd można popłynąć na malowniczą wycieczkę statkiem. Polecam szczególnie miejscowość Sirmione, gdzie można rozkoszować się wspaniałym widokiem średniowiecznego monumentalnego zamku. Koniecznie trzeba się też wybrać na objazd jeziora samochodem. Zachodnie wybrzeże Gardy robi niesamowite wrażenie. To jedna z najpiękniejszych tras widokowych Włoch. A tak wogóle to byliśmy w Gardalandzie już drugi raz i być może jeszcze tam kiedyś pojedziemy. Przyjemne rzeczy lubię powtarzać wielokrotnie ;)
Tymczasem jednak wpadamy na wielką obwodnicę Rzymu. Co trochę zjazd, a ja nie wiem za bardzo gdzie skręcić. Nawigacji niet! Ruch ogromny. Żona kręci mapą lub bardziej mapa nią. Czuję się trochę jak Chevy Chase w filmie "W krzywym zwierciadle: Europejskie wakacje". Scena jak rodzinka wjeżdża na rondo w południe, a po chwili pokazują jak słońce zachodzi, a on ciągle na rondzie :) Oczywiście zjechałem i oczywiście nie tam gdzie potrzeba. Pomaga napotkany Włoch w merolku. Mówi żeby jechać za nim i prowadzi nas tak parę kilometrów na prawidłową drogę – Dziękujemy! Dzielnica Rzymu Ostia leży jakieś 30 km od centrum nad samym morzem. Kiedyś były tu największe doki starożytnej Europy i ogromne spichleże dla Rzymu, gdzie statki przywoziły egipskie ziarno Kleopatry. Dokładniej w Castelfusano znajduje się camping o tej samej nazwie. Uwaga-niepolecam! Bardzo kiepski i okropnie drogi. Rzymska komunikacja za to jest tania i dobra. Za 1E/os. kupuje się bilet 75minutowy co wystarcza na przejechanie z campingu do centrum. Lepiej auto zostawić na parceli zwłaszcza jak się nie ma navi. Jedziemy zatem najpierw autobusem, potem pociągiem, a następnie metrem. Wszystko sprawnie i oczywiście na ten sam bilet. Wychodzimy z metra na stacji "Coloseo" Łał... ale ten amfiteatr ogromny...!!! Myślałem że będzie podobny do tego w Weronie. Podobny jest, ale co do formy. Za to te gabaryty.... niesamowite! Dotykam kamieni u podstawy, niemych świadków dramatycznych losów gladiatorów. Włosi poprzebierani za rzymskich legionistów i centurionów(to ci z wielką szczotką na hełmie) kręcący się wokół tylko pomagają mojej wyobrażni wczuć się w czasy tej epoki. Jeszcze tylko parę zdjęć i trzeba iść dalej, bo do zobaczenia "cały" Rzym.
dla "A"- tomek ;) cdn...
30 gru 2009
Włoskie wspomnienia czyli biały koń o zachodzie słońca.
Wspomnienia włoskiej riwiery adriatyckiej jak i całe Włochy w moim przekonaniu można opisać na conajmniej dwa przykladowe sposoby.
Przykład 1.
Tuż przed zmrokiem wjeżdżamy na camping Internationale w Bibione Pineda. W promieniach zachodzącego słońca wbijamy ostatnie śledzie mocowania namiotu i idziemy przywitać się z adriatykiem. Latarnie głównego deptaka prawie dochodzą do plaży. Jch światło odbija się malowniczo w wodzie tworząc na falach grę barw. Nareszcie po wielu godzinach jazdy można odetchnąć pełną piersią przy subtelnym szumie fal. Płochliwe kraby rozpierzchają się na prawo i lewo od naszych stóp powoli przemieszczających się ku światłom nadmorskich hoteli. Na balkonach można dostrzec całujące się pary lub całe rodziny wpatrujące się w bezkres morza.
Tak..., wieczory na riwierze adriatyckiej są jedyne w swoim rodzaju, jak obietnica spotkania z ukochaną po mozolnym oczekiwaniu w gorący dzień na szklankę zimnego piwa. ;)
Przykład 2.
Tuż przed zmrokiem wjeżdżamy na camping Internationale w Bibione Pineda. Słońce już oczywiście zaszło i nie sposób wbić śledzie w kamienisty i poprzecinany korzeniami grunt. Tłukę się zatem w palec młotkiem, który nie trafia w śledzia tylko w mój wskazujący lewej dłoni..O!Shit!
Nosy zatyka dym z niemieckich grili wielkich jak czołgi a uszy wypełniają słowa ich twardej mowy i śmiechów. ...Ja, ja, ...Gebackene Bratwurst und Bier sind die besten! Ech ... , Idziemy więc na spacer przywitać adriatyk, ale czemu tu tak widno? Wszędzie latarnie, nawet po zmroku nie ma odrobiny prywatności. Plaża podzielona jest na spłachetki. Parę kroków i już wywracam się potykając o linkę. Okazuje się że to już teren sąsiedniego hotelu, gdzie na balkonach rozkrzyczani Włosi kłócą się co lepsze: Fiat Punto czy Alfa Romeo 145. Podążamy więc tuż przy samym morzu po ciałach rozdeptanych za dnia biednych krabów, które nie zdążyły uciec. :(
Tak,...wieczory na riwierze adriatyckiej są jak romantyczny w zamiarach spacer po bazarze w alejkach z warzywami. Zawsze można nadepnąć na pomidora, lub wykłócić się z przekupką.
Tak oto po raz kolejny zdaję sobie sprawę iż sposób postrzegania świata jest w nas samych, a rzeczy widzimy tak jak chcemy je widzieć. Dla jednych biały koń jest nadal biały, pomimo że stoi w promieniach zachodzącego słońca. Dla innych jego barwa jest zmienna tak jak kolor naszej duszy zmienia się od naszych emocji i pragnień.
Takie właśnie są Włochy; zurbanizowane, rozkrzyczane i hałaśliwe a jednocześnie romantyczne, nostalgiczne i przepełnione historią wyciekającą tu z każdej szczeliny. To kraj z duszą kolorową wszystkimi barwami tęczy. Tęcza bowiem będzie zawsze piękniejsza od nawet najwspanialszego lazurowego nieba, ale w jednym kolorze. Zachęcam więc wszystkich do zaangażowanego poznawania Włoch.
tomek ;)
tekst dedykuję J oraz O
15 lis 2009
Ulubione powroty czyli jeszcze raz Chorwacja

Chorwacja jest z całą pewnością tym nielicznym państwem, do którego wraca się wielokrotnie z ogromną przyjemnością. Chociaż byliśmy tam już kilka razy, to kolejny wyjazd jest zawsze inny od poprzedniego. Chorwackie wybrzeże jest unikalne na skalę światową. Jeśli dodać do tego słowiańską duszę tego kraju to my Polacy naturalnie będziemy to państwo traktować w sposób szczególny, inny niż pozostałe kraje. Oczywiście podobne odczucia toważyszyły mi podczas pobytów w Słowenii czy Bośni i Hercegowinie, z tym że widok meczetów w tej ostatniej czy kobiet odzianych od stób do głów z często zasłoniętymi twarzami już powoduje trochę inne nastroje.
Są ludzie, którzy na turystykę patrzą przez pryzmat geopolitycznych podziałów, być może sami są tego nieświadomi, ale tak robią. Planując wyjazd czasem spotykam się z zarzutami typu; Chorwacja?... no coś ty, byłeś tam już kilka razy - po co? Francja... eee; byliście tam już przecież. Owszem. Przejechaliśmy Francję z północy na południe od Mont St. Michael przez Paryż jaskinie Lascaux po Cannes i Zatokę Lwią i wiem że do Francji pojadę jeszcze na pewno. Gdyby np. Andorra nie była odrębnym państwem wiele osób nigdy by zapewne nie zagościło w tym regionie Pirenejów. (To tylko przykład nie ujmując nic Andorze). Ja proponuję zawsze przy planowaniu wyjazdów zapomnieć o sztucznych politycznych granicach, jakie stworzyli ludzie, oczywiście jeśli się tylko da. (Nie da się nie myśleć o granicach np. w przypadku USA. Aby móc cieszyć oczy widokiem sekwoi trzeba najlepiej jak Kościuszko ;) [lub Polacy w Afganistanie] walczyć o ten kraj, a potem poczekać najlepiej kilkaset lat na wizę, chyba że ktoś woli podkop pod murem od strony Meksyku lub dotyk paralizatora od strony Kanady ;) ). Myśleć o miejscach i ich pozytywnym klimacie, o ludziach. Przyroda czy inaczej Natura nie stworzyła granic. To człowiek w swej bezgranicznej głupocie tworzy bariery. Dziś Europa jako chyba jedyna pozbywa się granic podczas gdy reszta świata je tworzy. Tu mam nadzieję że Chorwacja szybko dołączy do Zjednoczonej Europy. Jeśli do tego dodać sentyment powrotu do miejsc, w których kiedyś czuliśmy się fajnie, to z Chorwacji ciągle trudno zrezygnować na poczet pogoni za czymś innym. A przecież Chorwacja to nie tylko wybrzeże, rajskie Plitvice czy Dubrownik. Ciągle nie odkryta czeka Chorwacja północna
( z malowniczymi miasteczkami przy granicy ze Słowenią, parkami geotermalnymi, które tylko każdy mija pędząc autostradą na Zagrzeb) oraz wschodnia Chorwacja ( to dla ludzi świadomych, ceniących przestrogi historii. Myślę o np. obozie koncentracyjnym Jesenovac (Chorwaci też nie byli święci) czy mieście Vukovar. Niedaleko też miejsce szczególnie związane z dawną historią Polski – Mochacz, z tym że to już Węgry, miejsce gdzie poległo ok 1500 rycerzy husarii polskiej. Klęska w tej bitwie zapoczątkowała późniejsze wydarzenia, które doprowadziły do rozbiorów Polski. Do dziś w miejskim parku stoi tam zapomniany pomnik postawiony za czasów II Rzeczypospolitej). Jest też rozległy i piękny skansen.
Tak, tak, rozpisałem się trochę nie na temat być może. Wszystko fajnie tylko jest jeszcze jedno "ale". Jadąc autostradą mając na tyle dzieci (szczególnie małe) wyposarzone w maski do nurkowania, rurki, dmuchane zabawki, aparaty podwodne itp. pytające tylko "Tata?... Ile jesce nad moze?..." trudno skręcić i delektować się historią. ;) Jadę więc na Zagrzeb i po zaledwie kilkunastu minutach ponownego pobytu w Chorwacjii myślę sobie...kiedyś na pewno trzeba będzie jednak wrócić do ...Chorwacji. :)
Tak zatem pędzimy doskonałą autostradą i na pierwszy pobyt wybieramy mały rodzinny kamping "Ujca" koło Senji położony w malowniczej zacisznej zatoczce. Wieje bardzo silny wiatr Bora. Wiele kampingów odmawia rozbicia namiotów, ale na Ujca jest bezpiecznie. Wysokie góry wokół dośc skutecznie powstrzymują podmuchy. Niestety pomimo tego że jest to sierpień woda w morzu ma mniej niż 16 st. Kompiele stają się mało komfortowe. Okazuje się że Bora zepchnęła ciepłe wody powierzczniowe w głąb morza na wyspy, a u brzegów zawitała lodowata woda z dna. Nie martwimy się tym jednak – to urok tego wybrzeża. Po 3-4 dniach temperatura podnosi się jednak dość szybko. Zwiedzamy zatem pobliską twierdzę Nechaj w Senji. Z zamkowego wzgórza roztacza się wspaniały widok na okolice. Jedziemy również do miejscowości Jablanac gdzie zostawiamy samochód na nabrzeżu i pieszo rozpoczynamy wędrówkę do największego fiordu Chorwacji-Zawratnicy. Szlak okazuje się niesamowicie malowniczy
i pomimo temperatury ponad 35st. na wędrówkę nikt nie narzeka. Na dnie fiordu w krystalicznej wodzie doskonale widać wrak niemieckiego statku wojskowego z II wojny światowej. Podobno (nie wiem na pewno) niemcy pod koniec działań wojennych zdezerterowali zatapiając wrak. Niestety zostali złapani i rozstrzelani. Wieczorem od bardzo miłej i sympatycznej rodzinki z Polski (Pan jeżdził na tirach) dowiadujemy się ciekawostki że w czasie wojny w latach '90-tych tylko polacy docierali tu tirami z pomocą humanitarną. Niemcy na przykład zostawiali ciężarówki na granicy i dalej bali się jechać. Zmieniali ich Polacy. Nawet czerwony krzyż na ciężarówkach był traktowany tu jak Polska flaga. Zaskutkowało to tym iż po wojnie przez parę lat Polaków obsługiwano i traktowano tu niezwykle serdecznie np. przy kolejkach po paliwo czy na przeprawy promowe francuzi czy niemcy czekali aby polak mógł przejechać pierwszy. Dziś już tak oczywiście nie ma – wiadomo, ale wiem że sympatia jakaś pozostała.
Następnym celem i ostatnim zważywszy na typowo wypoczynkowy charakter naszego pobytu jest Trogir i Split. Po drodze zaglądamy jeszcze do Zadaru aby posłuchać muzyki morza (dla niewtajemniczonych proszę poszukać"MORSKE ORGULJE")oraz zobaczyć nowość;-SPOMENIK SUNCU-polecam szczególnie po zmroku.
Na bazę wybieramy kamping Seget w miasteczku o tej samej nazwie. Tylko 2km stąd jest już centrum historyczne Trogiru. Można zatem śmiało wybrać się tam na pieszo. Jeśli ktoś woli płynąć to obok kampingu jest przystań, gdzie za 10 kun co godzinę płynie łódka do Trogiru.
TROGIR – (fragmenty informacji ze strony: www.trogir.pl)
Trogir, to urocze średniowieczne miasto, otoczone morzem, wśród roślinności śródziemnomorskiej. Patrząc na panoramę niewielkiego miasta, łatwo można podziwiać widoki. Stary Trogir otoczony był murami obronnymi XIII-XV w., odbudowanymi w XV w. przez Wenecję (zachowana baszta Kamerlengo) Został założone przez greckich kolonistów z Syrakuzy w III w. p.n.e. Niektóre posiadłości z II w p.n.e. przetrwały do dziś.
Jest zabytkowym miastem pod ochroną UNESCO. Zostały tu zachowane historyczne i wartościowe urocze zabytki. Jest historia harmonii i spokoju. Ortogonalny plan ulic tego miasta datuje się od okresu hellenistycznego. Z czasów helleńskich są tu wąskie uliczki, przejścia, zaułki oraz zabytkowe świątynie i pałace, kościoły i klasztory. Na jego bazie, przez kolejnych władców wznoszone były wspaniałe budowle i fortyfikacje. Piękne romańskie kościoły zostały uzupełnione wspaniałymi renesansowymi i barokowymi budowlami z okresu weneckiego. Wąskie uliczki o nieregularnym ułożeniu przebiegają przez całą wyspę, z chodnikami wytartymi przez setki lat a jak błyszczącymi. Wspaniała, choć krótka promenada, most na wyspę Ciovo i port jachtowy - to niewątpliwe atuty tego miejsca. Średniowieczna i gotycka zabudowa wyraźnie dzieli się na dwie części.
To miasto to cud architektoniczny. Zwarta zabudowa starówki wykonanej z kamienia tworzy niesamowity klimat. Wszystkie zabytki znajdują się niedaleko od siebie.
Do Starego Miasta wchodzimy przez most i Bramę Miejską z XVII wieku. Najcenniejszym zabytkiem Trogiru jest katedra św. Lowra, która budowana była przez 4 wieki - skromny południowy portal romański nosi datę 1123 rok. Po obu stronach wejścia znajdują się piękne kamienne lwy. Katedra jest 3-nawową bazyliką romańską. Część centralną oddziela 9 potężnych kolumn. Wyróżniają ją piękne stare płaskorzeźby „Anioły”, „Zwiastowanie”, „Pokłon mędrców”, „Narodzenie Chrystusa” oraz inne o tematyce biblijnej. Są też piękne obrazy mistrzów włoskiego baroku. Zachowany z 1240 roku słynny portal romański wykuty został przez mistrza Radowana.
Najpiękniejszym zabytkiem Dalmacji jest kaplica bł. Ivana Ursini. W kaplicy tej znajduje się sarkofag z figurą patrona Trogiru bł. Ivana Ursini (XIV w.) Dzwonnica kaplicy zbudowana w latach 1400-1598, ma 47 metrów wysokości i urzeka swoim pięknem.
Wszystkie zabytki znajdują się nieopodal siebie. Koniecznie zwiedzić należy również Loggię miejską z XIV-XV w, która znajduje się naprzeciw katedry, kościół wczesnego średniowiecza św. Barbary z IX wieku, wieżę zegarową z rzeźbą św. Sebastiana i Chrystusa, pałac Cipiko (niegdyś połączony małym mostem), który dzieli się na dwie cześci, klasztor Benedyktynek, który powstał w 1064 roku z kościółkiem przyklasztornym, romański kościół św. Ivana Kristitelja z XIII w., klasztor Dominikanów, kościółek św. Dominika z ołtarzem barokowym. Na skraju południowo-zachodnim miasta w 1380 r. Genueńczycy zbudowali wieżę, a na jej przedłużeniu wzniesiono twierdzę Kamerlengo. Twierdza otoczona była fosą, posiadała własne studnie, mieszkania, kaplicę. Jest dobrym punktem widokowym w ciągu dnia, wieczorem odbywa się tu kino letnie. Chociaż więcej tu turystów niż stałych mieszkańców warto zobaczyć to urokliwe miejsce. Ponieważ wyspa jest niewielka to zaledwie godzina wystarczy, żeby przejść się wszystkimi uliczkami. Warto jednak zatrzymać się tu na trochę dłużej i chłonąć klimat tego miejsca. Tuż obok starówki cumują promy. Nabrzeże portowe wypełnione jest wieloma łodziami i jachtami.
Główny plac miasta jest miejscem szczególnym- nosi imię Jana Pawła II (Trg Ivana Pavla II). Tętni on życiem, małymi restauracyjkami i wieczornymi koncertami.
Polecam stronę: http://www.trogir.pl/
SPLIT – (wikipedia)
-Split – miasto i duży port w Chorwacji (Dalmacja), nad Morzem Adriatyckim na niewielkim półwyspie. Główne miasto komitatu splitsko-dalmatyńskiego.
Liczba mieszkańców: 210,4 tys.; drugie co do wielkości miasto Chorwacji po Zagrzebiu oraz największe i najważniejsze miasto krainy historycznej Dalmacji. Najważniejszym zabytkiem jest tu
pałac cesarza Dioklecjana (III-IV wiek) założony na planie rzymskiego obozu wojskowego (ok. 150 na 190 m) z murami i wieżami. Pałac został wpisany na listę dziedzictwa kulturalnego UNESCO Miasto Split powstało wokół pałacu cesarza Dioklecjana, który liczy sobie około 1 700 lat. Budowa tego pałacu ukończona została w IV wieku, a kilka pierwszych lat cesarz mieszkał tu tylko przez lato. Gdy ustąpił z władzy, zamieszkał na stałe w Splicie. Dzisiaj jest to jedyny pałac antyczny w którym jeszcze mieszkają ludzie. Chociaż stary centrum Splitu i kompleks pałacowy znajdują się pod patronatem UNESCO, Split rozrasta się życiem teraźniejszości. Tawerny i kawiarnie poszerzają swe rozmiary na schody, ulice i targi ukryte między starymi kamiennymi domami. Centralną część pałacu stanowi targ Peristil, wybudowany z kamiena z Egiptu. Na Peristilu znajduje się sfinks, przeniesiony tu z Egiptu, aby chronił mauzoleum, w którym jest póżniej pochowany był Dioklecjan. W podziemiach pałacu znajduje się wiele pomieszczeń, w których dziś można kupić pamiątki, które będą jeszcze długo przypominać nam wakacje w Splicie.
My głównie jednak spędzamy czas na pływaniu, nurkowaniu w morzu oraz poprostu leniuchowaniu. Okazuje się jednak, zresztą nie po raz pierwszy że nasze dzieci mają dużo racji mówiąc że latem najważniejsze jest słońce morze i plaża ;) Zabytki tyle czekają to i poczekają jeszcze troszkę. ;)
.................... Słuchając w radiu Hrvatskich piosenek [myślę że do kogo jak do kogo, ale do nas Polaków piosenki te trafiają znakomicie zwłaszcza przy rakiji i doskonałych chorwackich winach i tworzą ten niezapomniany klimat). Integrujemy się zatem z młodą sympatyczną parą w podróży poślubnej z Rumunii. Jest też miła para emerytów z Rostoku. Wypędzonych jak to mówią z Prus Wschodnich w 1945r. Zamkniętych potem "granicami przyjaźni" całą swą młodość w oazie komunizmu NRD. Dziwi nas zatem fakt że chwalą DDR i stare czasy, ale zdziwienie mija gdy okazuje się że dobrze mówią po rosyjsku. Dziś są mili i uprzejmie zapraszają nas na zwiedzanie Rostoku... und Insel Rugen. ;) Pan uśmiecha się przyjemnie na moje wspomnienia z obozu FDJ w Schwerinie mrucząc :" Ja, ja...gute Zeiten....ja..." A ja sobie myślę: ech... kto Was tak wszystkich europejczyków dobrze zrozumie jak nie my... – Polacy urodzeni w PRL ...na campingach Chorwacji w cieniu Pałacu Dioklecjana i twierdzy Trogir. Nie znajdziemy tu nijakich pól genetycznie modyfikowanej kukurydzy piwa z buraków - (tylko 2 łyki na stojąco) i hamburgerów. Chorwacja to szlachetny, dumny i piękny kraj z wielowiekową historią.
Original Video - More videos at TinyPic
16 cze 2009
„Tati, to je ryba s nohami” czyli Polska Niemcy i Czechy na weekend.

Jaki camping wybrać aby odwiedzić trzy państwa w trzy dni oraz żeby było ciekawie? Odpowiedź dla Nas jest jedna: Liberec! Czeskie miasto położone w Górach Jizerskich. W mieście jest jeden camping przy ul. Letnej. Jest czysty i zadbany a przede wszystkim niedrogi. 4Os+sam+namiot= 425 k. Prysznice na monety [10k 5min]. Posiada również dużą i lość domków letniskowych do wynajęcia gdyby ktoś nie miał namiotu, a wiem ze słyszenia że są tacy, lub co gorsza tacy co wolą jakieś domki z zapaszkiem zimowego grzybka od prawdziwego kontaktu z naturą jaki daje tylko namiot. Cóż lamerzy turystyczni są wśród nas ;) Liberec wita Nas nawałnicą deszczu i gradu. Tak leje że nawet nawigacja się myli i kieruje nas pod tylną bramę - trzeba więc objechać. Namiot rozbijamy w przerwie między opadami spiesząc się bo już na horyzoncie następna czarna chmura. Nasza Quechua jest w tej chwili jedynym namiotem na campingu. Ten stan nie utrzymuje się jednak długo bo już jakaś czeska para podjeżdża autem i rozbija drugi namiot po czym znikają w środku na jakoś dziwnie długi czas ;) Jest też para z Holandii. Oboje na oko po jakieś 120 lat; weseli, uśmiechnięci i szczęśliwi że ich wypasione BMW przyciągnęło przyczepę Knaus do tak pięknego czeskiego campingu. W Libercu sztandarowym obiektem, który należy odwiedzić są baseny termalne. Namiot już stoi, tak więc jedziemy tam szybciutko. Jest to największe termalne kąpielisko w Czechach, zbudowane na terenie dawnej fabryki z 2poziomowym podziemnym parkingiem. Jest tu też całe miasteczko dla turystów ze sklepami, kinem 4D, lunaparkiem itp. Oprócz wielu różnych atrakcji wodnych jak np. sztuczny nurt, który wszystkich porywa, posiada też sztuczne tunele jaskiniowe z akwariami, w których pływają tropikalne ryby. Czesi widocznie pozazdrościli Węgrom kąpieliska jaskiniowego w Miskolcu, nawet im to wyszło chociaż wygląd sztucznych stalaktytów u sufitu budził mój uśmiech. Ranek budzi nas pięknym słońcem. Po gradowym lodzie, który pokrywał camping poprzedniego dnia nie ma śladu. Dziś w pięknym słońcu jedziemy sto km do Bastei. Nawigacja chce się popisać i wybiera skrót na Sebnitz. Te jej popisy kosztują nas 30 kilometrowym nadłożeniem drogi. Okazuje się, że w Sebnitz za mostem granicznym jest przekopany rów (kładą jakiś kabel?) i przez kilka dni przejście nieczynne. Sąsiednie przejście jest w rzeczywistości kładką dla pieszych, chociaż IGO pokazuje, że jest -a jakże, droga i most są, ale w budowie. IGO wyprzedziło czas, posiada mapy które dopiero będą aktualne może za rok. Bastei to niespotykany zabytek na skalę światową. Znowu nieznany w Polsce (jak np. Ipolytarnoc na Węgrzech), do tego stopnia, iż 300metrów od granicy niemieckiej polak obsługujący stację paliw zapytany jak tam najlepiej dojechać stwierdził że nie wie co to za miejsce a do Niemiec to się jeździ tylko po proszki do prania bo poza tym to już nie ma po co!!! Bastei wita nas ogromną ilością turystów, kilkadziesiąt autokarów, tysiące aut. Coś takiego widywaliśmy pod Wenecją czy w Paryżu. Dwa duże parkingi pełne. Obsługa nie wpuszcza PKW (samochód osobowy) robiąc miejsce autobusom. Robią to wszystko- trzeba im przyznać sprawnie. Na szczęście jest trzeci parking- ogromny tyle ze 3 km dalej. Okazuje się jednak ( tu przydaje się mała znajomość niemieckiego) ze co 10 minut kursuje z niego do Bastei autobus (4euro Familienkarte dort und zuruck bis 5 Person ). Udało się! -stoimy na największym moście Bastei. Niesamowite uczucie: człowiek zawieszony nad przepaściami na moście z XVI wieku. Urwiska są niespotykane,ich wysokość przekracza 200m. W dole wije się wąska wstążka Elby. Wystarczy użyć wyobraźni by zobaczyć wojska protestantów, którzy rozłożyli ogromne katapulty w czasie wojny trzydziestoletniej i zaciekle atakują głazami o średnicy do 1metra mosty Bastei – jedyną drogę do twierdzy katolików: Neurathen. Kilka mostów wali się w przepaść.( dziś są tam stalowe kładki). Obrońcy mocno wspierani przez wojska papieskie leją gorącą smołę i wystrzeliwują deszcz kul i strzał na obsługę katapult. Ostatecznie twierdza została zdobyta i spalona. Wojna 30-sto letnia była najkrwawszą wojną religijną od czasu wypraw krzyżowych. Potwierdza to fakt że po jej zakończeniu ludność Europy zach. zmniejszyła się do około 50 % ! Była to wojna zainspirowana przez Watykan bojący się panicznie spadku wpływów do kasy papieskiej przez rozprzestrzeniający się protestantyzm, który nie chciał łożyć danin dla Rzymu. Kolejny Nasz cel Zamek Konigstein staje się dla Nas nieosiągalny z powodu gigantycznego korka na wjeździe do miasta Konigstein. Pozostaje nam tylko włączyć kierunkowskaz i zawrócić na środku mostu przez Elbę. Tu zazdrościłem motocyklistom, którzy zręcznie przeciskali się między autami. Ci to pozwiedzają! Na koniec jeszcze o Libercu. Jest tu super ogród botaniczny, jakiego z pewnością nie mamy w Polsce. Największy w Czechach. To trzeba zobaczyć! Jest tu kilka pawilonów między innymi afrykański, australijski, amerykański płd i płn. Są też świetne akwaria morskie i najciekawsze wg mnie akwarium z żywym i uśmiechniętym zaprzeczeniem teorii kreacjonizmu ; rybami z nóżkami.Ich mimika sprawia wrażenie ciągle śmiejących się. Pochodzą z jakiegoś odizolowanego endemicznego jeziora Ameryki Południowej. Śmieją się pewnie bo ich Adam i Ewa nie mieli nóżek a im wyrosły – amen. Zadziwiające jest że podobne zwierzęta spotkaliśmy w Jaskini Postojna w Słowenii. Chociaż żyły na różnych krańcach ziemi wyewoluowały w podobny sposób z tym że w Postojnej są ślepe bo żyją w ciemności i oczka im zanikły. Ech chciałoby się zaśpiewać: ...zaprawdę powiadam Wam: ...oto Wielka Tajemnica ….Ewolucji! W ogrodzie można zakupić mięsożerne roślinki – podobno domowy terminator na muchy i komary. Obok ogrodu botanicznego znajduje się ZOO ale my z powodu tego że jesteśmy przeciwnikami zamykania ssaków w klatkach darujemy je sobie.
Region Liberec – Drezno to region, który powinno się zwiedzać co najmniej tydzień, a my mieliśmy tylko 3 dni tak więc na pewno tu wrócimy.
GPS:
camping Liberec -N 50st 46'39.85 E 15 02 16 16
Bastei - 50st58'00.35 14 03 55 50
ogród botaniczny - 50st46'42.86 15 04 32 00
AquaPark - 50st45'39.22 15 03 09 16
Konigstein - 50st55'18.20 14 02 51 37
opracowanie: tajo@vp.pl
Subskrybuj:
Posty (Atom)
-
Na Węgry prowadzą naprawdę cudowne widoki. P rawie każdy z nas zapytany co zna ciekawego na Węgrzech zapewne odpowie: Budapeszt, Balaton,Ha...
-
Upał podnosi się wraz ze słoneczkiem. My wstaliśmy wcześnie rano i tak polecam każdemu, kto chce zobaczyć jak najwięcej. Tylko pechowo tra...